á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Matka, (...) która nie powinna być matką.
Nieumiejąca kochać, ani mężczyzny ani własnych dzieci.
Kobieta, która nawet nie powinna być kobietą.
Shuggie to najmłodszy z dzieci Agnes. Najmłodszy i najbardziej zniszczony przez matkę. Starszy brat i siostra uciekli i zerwali kontakt. Odseparowali się od matki, bo przy niej nic w życiu nie osiągną ani nie zaoszczędzą. Ona potrafiła okradać własne dzieci, a jak nie było ani grosza, ani centa, to kupowała na zeszyt. Kilka dolarów na jedzenie, byle jakie oczywiście, a dziesięć razy więcej na alkohol. Ten bowiem musiał być zawsze. Był dla Agnes powietrzem. Dzięki niemu mogła spać- w delirium, ściągać do domu kolegów na jedną noc, którzy pili u niej wszystko, albo zupełnie na odwrót- mimo czystego domu znosili ze sobą butelki wszystkiego.
A rano?
Ból głowy i pustka w pamięci.
I syn, który wszystko widzi, sprząta i udaje normalność.
Czytanie tej powieści boli. Dosłownie. Nie sposób stanąć obok fabuły i być biernym obserwatorem życia kogoś, kto się zapija i wychowuje dzieci. Personalizujesz się z Shuggie i nie możesz sobie tego darować i za każdym razem to jest silniejsze od ciebie. Wchodzisz w jego buty, ciuchy, zapachy... poniżenie i wstyd.
Coś niesamowitego.
Lubię takie trudne psychicznie powieści które tarabanią umysł i wykręcają go na drugą stronę. Wyrzynają wnętrze i ukorzeniają się na wieki.